Chiny - Kashgar
Po wielkich trudach udało się dojechać do Kashgaru największego miasta na tej pustyni
Nie będę już dalej opisywał drogi przez pustynię, bo to bardzo nudne (tylko piasek i asfalt), ale następnym punktem na mojej trasie jest Kashgar. Miasto oaza jak mówią na nie lokalsi ma około 350 tyś ludności więc bardzo małe miasteczko jak na chiny, ale z powodu braku innych miast w tym rejonie jest największe. Jedno jest pewne, jest to miasto chyba najbardziej turystyczne z całej tej pustyni. Przez turystyczne mam na myśli, że wiedzą co to turysta spoza chin i mają znaki po angielsku (a przynajmniej oni sądzą, że to po angielsku, przykłady później). W tym mieście funkcjonują dwie strefy czasowe (Chińska i Sinciang) i różnica pomiędzy nimi to dwie godziny, tak więc warto uważać na godziny otwarcia i zamknięcia lokali (zazwyczaj dopisana jest strefa czasowa). Prócz stref funkcjonują dwie nazwy miasta, Kashgar (lokalna) i Kashi (Chińska), ale z naturalnych powodów większość używa lokalnej. Bardzo chętnie opowiedziałbym trochę o historii tego miasta, ponieważ od swojego powstania zmieniało “właściciela” 36 razy a sama historia sięga do II w.p.n.e. Z ciekawych rzeczy, może być to, że znajduje się tutaj największy meczet w całych Chinach o nazwie “Id Kah” umiejący pomieścić około 20 tyś ludzi.
Nie trzeba oczywiście wspominać, że miasto leży na Jedwabnym Szlaku, który z dawnych czasach był drogą służącą do wymiany handlowej pomiędzy Azją a Europą. Dzięki temu w mieście tym pozostało bardzo dużo naleciałości i tradycji związanych właśnie z handlem. Nie jest to miasto jak większość miast na pustyni, które zajmują się głównie przemysłem ciężkim. W Kashgarze głównym zajęciem ludności jest wszelkiego rodzaju rzemiosło.
Na ulicach można dostać praktycznie wszystko, czego sobie zażyczymy. Jeżeli chcemy coś niestandardowego, możemy sobie zamówić u lokalnego rzemieślnika. Bardzo fajnie wygląda okolica około godziny 15.
To nie jest jakieś odludzie, po prostu o tej godzinie jest za gorąco, aby pracować, więc wszyscy siedzą w domu i mają przerwę. Nawet sklepy, restauracje, banki i urzędy są zamknięte. Przez za gorąco rozumiem temperatury dochodzące do 40 stopni w cieniu i około 50 w słońcu.
Tak spędza się wolny czas, jak jest za gorąco.
Oczywiście prócz wytworów rzemieślniczych są także wszelkiego rodzaju artykuły żywnościowe (chciałem to ująć jak najszerzej). Zaczynając od suszonych owoców przez orzechy i przyprawy na surowym oraz smażonym mięsie kończąc. Ponieważ jest obecnie Ramadan, a religia w tym miejscu jest dużo “ważniejsza” niż w innych częściach Chin wyłącznie turyści i Chińczycy mogą coś kupić w trakcie dnia. Na szczęście nie musiałem głodować, ale dopiero pod wieczór otwierały się stoiska z najlepszym jedzeniem.
Zdjęcie przedstawia sklep z herbatą. Gdy chcemy sobie kupić herbatę, sami składamy kompozycję z dostępnych składników.
Nie wiem do końca, z czego jest zrobiony ten syrop, ale jest tak słodki, iż nie bylem go w stanie wypić.
Tak dobrze widzicie, w tym oto miejscu na oczach dzieci jest przygotowywane mięso, które wieczorem będzie sprzedane. Nie jest to może najbardziej humanitarny sposób, ale przynajmniej nie można zarzucić sprzedawcy, że jest ono nieświeże.
Skoro już mowa o świeżości mięsa to warto zauważyć, że nasz sanepid byłby w raju, robiąc kontrole w tym mieście. Po co przechowywać zwierzęta w chłodni skoro można przecież wywiesić je przed sklepem? Przynajmniej widać, że są świeże, a to, że temperatura dochodzi do 40 stopni, to nikogo nie obchodzi (tak samo jak latające muchy, których tutaj jest pełno). No ale nie samym jedzeniem człowiek żyje. Miasto na naprawdę dużo do zaoferowania. Są tutaj centra handlowe, szkoły i coś, co przykuło moją uwagę a dokładnie pomnik Chińskiego dyktatora Mao Zedonga
Jak przystało na komunę, pomnik musi być ogromny i widoczny z daleka.
Płyty CD (z disco) mimo rozwoju technologicznego Chin nadal cieszą się dużą popularnością. I na koniec jeszcze wspomniane użycie z języka angielskiego. No i oczywiście zupa z gołębi (całkiem smaczna trochę jak rosół z kurczaka).