Chiny - Bishkek - bezbarwne miasto

Polaków spotkasz nawet na końcu świata. Nawet jeżeli końcem świata jest stolica Kirgistanu.

Pisząc o bezbarwnym mieście, można to odebrać w sposób dosłowny i przenośny. Oba są dobre. Po pierwsze nic wartego uwagi tutaj nie ma. Po drugie wszystkie budynki są do siebie podobne i wyglądają jak wielkie płytowe szare bloki.

image

image

To chyba najładniejszy budynek, jaki było mi dane fotografować. Dlaczego wjechałem do tego miasta? Przy Issyk kulu spotkałem grupkę rowerzystów z Węgrzech, który powiedzieli mi, że jak już będę w okolicach Bishkeku, to abym się zatrzymał u jednej kobiety, która uwielbia rowery, sama dużo jeździ i ma coś w rodzaju bikeCampu na terenie jej posesji. Zachęcony opowieścią postanowiłem skorzystać, tym bardziej że dostałem dokładne namiary GPS. Po przyjeździe na miejsce pierwsza rzecz, jaką się widzi to znak.

image

Już wiesz, że jesteś wśród swoich. Właścicielka mówiła bardzo dobrze po angielsku i oczywiście było dla mnie miejsce. Poznałem następną pare z polski. Jak łatwo się domyślić rowerzystów. Ania i Rafał, którzy podróżowali sobie dookoła świata różnymi środkami transportu i w pewnym momencie przerzucili się na rowery. Wybierają się w kierunku Pamir Highway, drogi legendy wśród rowerzystów. Dlaczego legendy? Jest to jedyna droga jadąca przez Pamir (górzysty rejon znajdujący się głównie w Tadżykistanie), słynie z bardzo ciężkich warunków i przepięknych widoków (no i też tego że nie ma tam cywilizacji). Gdyby ktoś chciał wejść na ich blog, to polecam: http://nakreceni.in/

image

Jak wygląda dokładnie miejsce mojego koczowania? “Rowerowo” to byłoby chyba najlepsze określenie.

image

image

image

image

Po raz pierwszy od bardzo bardzo dawna udało się skorzystać z Facebooka i ogólnie z niecenzurowanego internetu. Bardzo ciekawi ludzie byli już na miejscu w tym kobieta, która podróżowała sama na rowerze ze wspomaganiem elektrycznym (miała ona ponad 50 lat). Do tego rodzina z dziećmi na tandemach i wiele innych ciekawych osób. Za namową właścicielki wystąpiliśmy nawet w nagraniu, gdzie mieliśmy się wypowiedzieć, dlaczego warto przyjechać do Kirgistanu na rowerach. Trochę skłamałem, aby lepiej wyglądało, bo niestety, ale Kirgistanu nie polecałbym rowerzystom. Może gdybym wziął sobie amortyzator…

Kirgistan od strony północnej jest odgrodzony albo przez góry, albo przez rzekę.

image

Tam po drugiej stronie jest Kazachstan i do niego właśnie trzeba się wybrać. Pierwszy raz spotkała mnie miła sytuacja na przejściu granicznym. Przejście graniczne Kirgistan-Kazachstan wygląda trochę gorzej niż przejście Ukraina-Polska. I nie mówię tutaj o standardzie budowy, ale o ilości ludzi-mrówek obecnych na takim przejściu. Ponieważ w Kirgistanie jest ekstremalnie tanio, a w Kazachstanie troszkę drożej niż w Polsce, ludzie przewożą ile się da. Więc gdy chcemy przekroczyć, to przejście na nogach musimy się przeciskać pomiędzy człowiekiem i jego wózkiem a ogrodzeniem. Niestety z moim rowerem i sakwami nie miałem szans ominąć mrówki. I tutaj wydarzyło się coś dziwnego. W pewnym momencie zatrzymał mnie żołnierz i kazał iść razem z nim. W pierwszym momencie trochę się przestraszyłem, bo myślałem, że to z powodu GoPro zamocowanego na rowerze (nauczyłem się, że nie wolno robić zdjęć na przejściach). Okazało się, że postanowił po prostu mi pomóc :). Zaprowadził mnie, omijając cały ten tłum, aż pod samą kontrolę paszportową. Pytał się, skąd jestem i jak tu przyjechałem, takie standardowe rzeczy. Podziękowałem grzecznie, przeszedłem granice i pojechałem przed siebie. Po drodze odpadł mi kawałek koła zębatego z przerzutki, ale do Almat już nie jest daleko. Wjechanie do Kazachstanu automatycznie polepszyło jakoś dróg i ogólnie pogodę a co za tym idzie samopoczucie.

image

image

image

Też na pierwszy rzut oka przeczytałem 67% zamiast 6.7%

image

image

image

Z powodu braku krzaków namiot rozłożony zaraz obok głównej drogi

image

image

image